2 dni później
Caitlin cudem nie poroniła. Dostała tylko ciężkich bóli przez stres i zaistniałą sytuację. Wróciła do zdrowia i odpoczywa w domu. Widać już trochę zaokrąglony brzuszek. Justin jest dumny z tego, że będzie ojcem. Cieszył się, ze nic nie stało się brunetce. Doktor ostrzegł go, że jak jeszcze tamta sytuacja się powtórzy to dziewczyna poroni. Szatyn przysiągł, że już więcej nie dopuści do takich sytuacji.
* Caitlin*
- Mam dość siedzenia w tym szpitalu. - odrzekłam. Siedziałam na kanapie, przykryta kocem i jadłam marchewkę. Viktoria siedziała obok i razem oglądałysmy film, podczas gdy chłopacy byli na treningu.
- No nie dziwie ci się. Ale na szczęście z dzieckiem wszystko gra.
- Noo, dzięki Bogu. - dodałam.
- A jak tam między toba i Justinem? - zainteresowała się brunetka ściszając telewizor.
- Dobrze, wiesz co... nawet lepiej niż przed tym szpitalem i w ogóle. Jest ok. - powiedziałam zajadając się marchewką.
- Stara się co?
- Noo, aż czasem mnie to przeraża.
- Hehe, noo. Widać , że mu zależy.
Zaśmiałam się. Dziwnie się czułam rozmawiając z Viki o Justinie w taki sposób. On nigdy się o nikogo nie troszczył. No chyba, że o siebie. Zawsze lekko podchodzził do stosunków z dziewczynami, dlatego zrobiło mi się ciepło na sercu że się mną opiekuje.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwię telefonu Viktorii.
- Halo? - spytała. - Co? .....Jak to?!........ Żartujesz?!...... Ale kiedy?? .........Co?!.....Dobra czekam. - rozłączyła się.
- Co się stało? - spytałam widząc przerażenie w oczach przyjaciółki.
- Aresztowani Maksa... - wyszeptała i wybiegła z salonu.
A jak siedziałam i patrzyłam się w miejsce gdzie niedawno siedziała.
* Viktoria*
Nie mogłam w to uwierzyć. Jak to go aresztowali?! Przecież mieliśmy dobrą wersję dla policji.. Szybko wsiadłam do samochodu Justina, który własnie po mnie przyjechał.
- Co z Maksem? Dlaczego go aresztowali?! Kiedy? - zaczęłam zadawać masę pytań.
- Dzisiaj na treningu. Gdy schodziliśmy z murawy dwaj funkcjonariusze ci co wtedy byli u nas rozmawiali z trenerem. Potem on zawołał Maksa i oni go zabrali.
- Co?! Jak to?!
- Tak to. Nie mogłem nic zrobić. Nie mam pojęcia jako oni się dowiedzieli prawdy.
- A Brandon..
- Nie on nie mógł im powiedzieć. Ukrywa się przed nimi - przerwał mi szatyn.
- Boże, tak strasznie się o niego boję.
-Spokojnie, pojedziemy i sprawdzimy co się naprawdę stało.
- Jedź szybciej!! Prosze cie rusz się trochę! - krzyczałam.
- Viki spokojnie. Co mam zrobić? Nie widzisz, że jest kroek? Mam ich wszystkich przeskoczyć czy przelecieć?
Teraz wytrącił mnie z równowagi. Otworzyłam drzwi i wybiegłam z samochodu zostawiając torebkę na siedzeniu. Nie zwarzając na trąbiące samochody zaczęłam biec jak najszybciej na komisariat.
Po 15 minutach wykańczającego biegu wreszcie udało mi się wejść do środka. Szybko skierowałam się do biura szefa. Zapukałam. Po chwili usłyszałam krótkie proszę. Weszłam.
- Dzień dobry. - przywitałam się.
- Witam. Co cię tu sprowadza? - zapytał policjant za biurkiem.
- Przyszłam spytać czemu aresztowaliście Maksa Greena.
Policjant zmarszczył brwi.
- Niestety ale nie możemy udzielać takich informacji. Takie są procedury - rozłożył bezradnie ręce. Ale w jego oczach widać było, zę mu to na rękę.
- Ale ja muszę wiedzieć.
- Pani z rodziny.
- Jego... siostra. - szybko skłamałam. Chciałam jak najszybciej go zobaczyć.
- Więc zapraszam - odrzekł policjant po krótkiej ciszy.
Poszłam za panem do pokoju przesłuchań. W drodze przez korytarz rozglądałam się bardzo uważnie. Było tam tak szaro i ponuro. Bałam się, że Maks zostanie tu na zawsze. Pan policjant otworzył drzwi.
- Macie 5 minut. - powiedział po czym ruszył z powrotem ( zgaduje, że do swojego gabinetu).
- Maks! - krzyknełam z radości.
- Viki! - ucieszył się Maks i szybko mnie do siebie przytulił.
- Co się stało? Dlaczego cię tu trzymają?
- To tylko chwilowe. Powiedzieli, że mają jakiś dowód , że to ja go pobiłem. Moj naskórek pod paznokciami Josha czy coś takiego...
Jęknęłam.
- Ale nie mówmy o tym narazie. Mamy tylko 5 minut. Kocham cię strasznie. - powiedział. - Czemu tak dyszysz? - spytał lekko zdziwiony.
- Bo biegłam. A i też cie kocham - uśmiechnał się do mnie.
- Biegłaś? - uniósł jedną brew.
- Tak. Był duży korek a ja musiałam się z tobą jak najszybciej zobaczyć.
- Ooo skarbie. - powiedział i przytulił mnie do siebie całując w głowę.
- Tęsknie za tobą. - powiedziałam przez łzy.
- Ja za tobą też. Ale nic nie można zrobić.
- Ile jeszcze będą cię tu trzymać?
- Nie mam pojęcia. Narazie pewnie 48 godzin a potem zobaczymy. Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Nie płacz kochanie.
- Nie płacze. - zaprzeczyłam.
- Dobrze, dobrze nie płaczesz. - powiedział przytulając mnie jeszcze mocniej do swojego torsu. Chciałąm coś jeszcze dodać, ale nagle wparował Justin.
- Ty już tutaj? - zdziwił się.
- Tak. - odrzekłam z dumą.
- Szybka jesteś - powiedział. - A co u ciebie stary? - zwrócił się do Maksa.
- No dobrze nie jest.
- To widzę,, ale dlaczego cię zwinęli.
- Ponoć mają jakiś dowód.
- Jaki znowu dowód?
- Naskórek Maksa był pod paznokciami Josha. Czy coś takiego - powiedziałam za mojego chłopaka.
- O kurwa... no to nie wywiniesz się.
- Dzięki za wsparcie. - powiedział Maks.
- No sory stary, ale takie są fakty.
- Dobra Jus skończ. Trzeba mu jakoś pomóc. - powiedziałam.- Nie moż....
- Koniec wizyty. Proszę wyjść - powiedział ochroniarz przy drzwiach. Szybko pocałowałam Maksa i w pośpieszu wyszłam z Jusem na korytarz.
- Boże, nie chce go tu zostawiać samego. - powiedziałam a po policzkach poleciały mi łzy.
- Nie płacz mała. - objął mnie ramieniem Justin. - Pomogę mu wyjść na wolność. Chodź. - pociągnął mnie za ręke i ruszyliśmy do domu. Po drodze Jus zajechał do Donkin Donute po szejka dla mnie, który zawsze poprawiał mi humor. Jednak nie tym razem.
W domu byliśmy 20 minut później. W prawdzie były korki ale już mniejsze niż wcześniej. Gdy weszliśmy do domu pachniało w nim naleśnikami. Z kuchni było słychać smażenie. Poszliśmy w tamtym kierunku.
- O cześc. - przywitała się Cait.
- Hej ..ammm co ty robisz? - spytał Jus podchodząc i obejmując ją w pasie. - Mogłaś do mnie zadzwonić, że jesteś głodna bym ci coś kupił p odrodze. - pocałował ją w policzek a mi zrobiło się jeszcze bardziej źle.
- Oj, nie chciałam wam przeszkadzać. A propo co z Maksem?
- A to już cięższa sprawa. Opowiem ci później.
- Ok. - oddała mu pocałunek. - Viki - zwróciła sie do mnie - Chodź na naleśniki.
- Nie jestem głodna! - krzyknęłam i pobiegłam na góre.
Rzuciłam się na łóżko i pozwoliłam łzom spłynąc po moich policzkach. Płakałam parę godzin. Zamknęłam się w między czasie na klucz. Jus i Cait na zmianę do mnie przychodzili. W końcu zachciało mi się do łazienki. Z rozwalonym kucykiem i rozpuszczonym tuszem wyszłam na korytarz. Przy drzwiach od mojego pokoju leżał talerz z naleśnikami. Nie miałam zamiaru ich jeść więc zostawiłam je tam na pastwę losu. Szybko załatwiłam swoją potrzebę i wróciłam do wcześniejszej czynności. Powoli zaczynało być coraz ciemniej. Aż w końcu zapadła noc. Spojrzałam na zegarek i było 22:20 . Gdy nagle koś zapukał. Nie miałam już siły drzeć się, że nie chce nikogo widzieć. W końcu poszłam i otworzyłam drzwi. To kogo zobaczyłam zamurowało mnie. Ta osoba była ostatnią, która mogłaby teraz do mnie przyjśc.
*_*__*_*_*_*_*_*_*
Hej, hej. Sorki, ze nie było mnie wczesniej. Nie miałam czasu na nowy rozdział, ale teraz juz bedzie systematycznie. Powoli zbliżamy się do końca pierwszego tomu, ze tyo tak nazwę przygód Maksa i Viki. Po prawej stronie macie dwie ankiety. :P:P
Zagłosujcie w nich, będę wiedziała co dalej robić z tym blogiem. :)
Pozdrawiam
świetnie :* oczywiście nie pozostaje mi nic więcej jak cierpliwie czekać na kolejną :)
OdpowiedzUsuńkończysz w takim momencie, że teraz będę zachodzić w głowę kto do niej przyszedł :D
OdpowiedzUsuńJa chce znać ciąg dalszy.. Klawiatura nie gryzie. Plooose .I zapraszam do mnie na 13(traaaaaaaaak, w końcu skońćzyłam pisać) rozdział opowiadania. I liczę na opinię.
OdpowiedzUsuńSmErF z http://smiechlosu.blogspot.com
http://weirdfascination.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń#NowyRozdział ;3 zapraszam x
Rozdział 69 "Swaci" na www.scenariusz-uczucia.blog.onet.pl Poleć znajomym
OdpowiedzUsuńUWAGA.
Robię porządek w linkach, w zwiząku z tym proszę wszystkich obecnych czytelników, aby potwierdzili swoją chęć otrzymywania powiadomień na blogu bądź gadu, albo poinformali mnie, że nie chcą dostawać informacji o nowych notkach. Do dnia 07.08.2012 czekam na komentarze w zakładce linki o następującej treści "Chcę dostawać informacje o nowych notkach/Nie chcę otrzymywać informacji o nowych notkach* na blogu/na gadu*. Adres bloga/ksywka z listy w zakładce linki/numer gadu*.". Jeśli ktoś z listy nie napisze nic, usuwam go z listy informowanych.
Dziękuję za uwagę.
*niepotrzebne skreślić.