wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 44.

             *Oczami autorki*

Maks z Justinem właśnie mieli trening. Viktoria natomiast była na próbie. Musiała przećwiczyć nowe piosenki.  Troche jej to zajeło, tymbardziej, że Scott ciągle ją dekoncentrował.
- Scott przestań! - krzyczała.
- Ale ja nic nie robie - powiedział z wyrzutem.
- Ty nigdy nic nie robisz.
- No nie - odrzekł.
Viktoria chciała cos jeszcze dodac gdy nagle zadzwonił jej telefon. To jeden z ochroniarzy frontowych drzwi. Powiedział jej, ze ma gościa. Posłusznie zeszła na dół. Bardzo się zdziwiła, gdy w drzwiach zastała Brianne z dzieckiem w wózku.
- Co tu robisz? - spytała Viktoria oschle.
- Musimy pogadać.
- O czym niby?
- O dziecku.
- Ale to chyba nie jest mój problem prawda? - ciągneła dalej.
- No niby nie ale to w końcu ojciec Maksa...
- Ej,ej,ej. Zwolnij ... dobra? Po pierwsze to co z tego, że to jego ojciec, a po drugie to, czy ty masz czelność jeszcze tu przychodzić po tym wszystkim co nam zrobiłas??
- Sluchaj ja wiem...Strasznie mi głupio. Naprawdę ale...
- Ale co? - przerwała jej Viki.
- Mam problemy.
- Jakie? - spytała brunetka odniechcenia.
- Finansowe - odrzekła blondynka spuszczając głowę.
Viktoria zaśmiała sie w duchu ,, Ahaa, czyli po to tu przychodzisz. Żałosne'' - pomyślała.
- I co w zwiazku z tym? - spytała.
- Myślałam, ze może..
- O nie,nie,nie. To źle myślałaś, nie pomogę ci a szczególnie nie Maks. Przestań w końcu mieszać nam w życiu ok? Zajmij się sobą. Popatrz... tylko rujnujesz wszystkich dookoła.  Nie szkoda ci na to życia?? Naprawdę nie masz nic lepszego do roboty??
Nie odpowiedziała. Stała tylko cicho wpatrując sie w swoje nawe   baleriny.
- Co nic nie powiesz?? Tak myślałam. - dokończyła brunetka i już chciała odejść gdy nagle...
- Czekaj.. - zaczęła blondi. - Naprawdę mi nie pomożecie? - spojrzała Viktorii w oczy.
- Naprawdę. - odrzekła dziewczyna i odeszła. Była zadowolona z siebie. Warto było zobaczyć minę tej wywłoki  po odmowie.

Nagrania zleciały jej szybko. O 17 była już na parkingu przy stadionie, na którym trenował jej chłopak. Postanowiła zrobić mu niespodziankę i przyjechała niespodziewanie i parę chwil przed końcem. Miała nadzieję, popatrzeć jeszcze na grę bruneta.  Zaparkowała samochód daleko od  wejścia, zostawiła torebkę w środku i ruszyła w stronę stadionu. Po chwili jej oczom ukazała się Caitlin... całująca się z jakimś mężczyzną. Na oko miał powyżej 30. Był starszy od niej i to  sporo. Viktoria bardzo się zdziwiła tym widokiem, jednak postanowiła nie wtrącać się w sprawy przyjaciółki. Pewnym krokiem ruszyła do korytarza. Szła przez króką chwilę w ciemności. Po kilku minutach weszła na stadion. Jasność bijąca z góry oślepiła ją nieco, jednak po kilku chwilach doszła do siebie. Skręciła w prawo - do trenera.
- Dzień dobry - przywitała się.
- Oo dzień doberek młoda panno - odrzekł uprzejmie trener. Był to starszy facet, z lekkim zarostem. Bardzo miły i uprzejmy jak na swoj wiek.
- Co panią tutaj sprowadza ? - zagadnął.
- Przyszłam po Maksa.
- Ahaa. Zaraz właśnie kończą.
- Ok, to ja zaczekam. - i poszła usiąść na plastikowe krzesło na trybunach. Nie mogła oderwać wzroku od Maksa. Świetnie radził sobie z piłką. A z pomocą Justina.... niepokonany Team. Żaden z chłopaków nie zauważył dziewczyny, która nie specjalnie wychylała się do nich. Zeszli spokojnie do szatni. Dziewczyna zeszła z trybun i usiadła na krześle trenera. Ten oczywiście gdy to zauważył uśmiechnał się tylko i zaproponował wodę. Brunetka zgodziła się i wypiła mały kubeczek. Po 15 minutach chłopaki w końcu zaczęli wychodzic.
- Panie tre.... - przerwał Maks. - Viki?! Co ty tu robisz?! - krzyknął ucieszony  i bez namysłu podbiegł do dziewczyny. Złapał ją w pasie i okręcił dookoła własnej osi po czym postawił na ziemie.
- Co cię tu sprowadza? - spytał po czym nie czekając na odpowiedź namiętnie ją pocałował. Chłopaki za nim zaczęli  robić odpychające miny i wydawać różne obrzydliwe dźwięki. Maks jednak się tym nie przejął. Oni zawsze tak reagowali kiedy całował się z Viktorią. I musiał przyznać nie przeszkadzało mu to. Gdy już się od siebie odrwali mocno ją do siebie przytulił i odgarnąj jej włosy z czoła.
- No więc skarbie? - spytał ponownie .
- nie cieszysz się, że mnie widzisz? - spytała z promiennym uśmiechem.
- Nie no cieszę sie. Oczywiście, że się ciesze... tylko, nigdy wcześniej po mnie nie zachodziłaś. Stało się coś? - pocałował ja w czoło.
- Nie. Nic się nie stało. Po prostu...stęskniłam się za tobą. - powiedziała po czym wtuliła się w jego tors.

Po pół godzinie byli  już w domu. Jechali dość długo ponieważ był wypadek. Dwa samochody się ze sobą zderzyły. Gdy kierowali się do domu na dworzu paliły się już latarnie.
Będąc coraz bliżej drzwi usłyszeli krzyki.


*Maks*

Gdy weszlismy do domu usłyszeliśmy odgłosy awantury. Zgaduję, że to Caitlin i Jus.
- Co?! Co ty sobie wyobrażasz?! Że mozesz mnie oceniać?!?!
- Nic takiego nie powiedziałem! Ogarnij się troche, bo nasze dziecko jest w drodze!! - krzyczał ( jak zgaduje) Jus.
- Co się tak to nagle obchodzi coo??! Bo widziałeś mnie z Billem tak?! Co boli ?Hhhhm?
- Co? - Jus nie rozumiał.
- No co?! Nie udawaj, że się przejąłeś!! Przecież jestem dla ciebie tylko następnym (X) w kalendarzyku!! - darła się Cait.
- Pojebało cię już do końca?! Nigdy nikt inny nie liczył się dla mnie tak jak ty !! Zawsze byłaś kimś więcej a teraz!!? Teraz dajesz dupy jakiemuś staremu dziadowi! I co?! Masz z tego taką frajdę, że o własnym dziecku zapominasz?!
- Odpieprz sie ok!? Moje dziecko, moja sprawa!
- Nie! Nasze dziecko, Nasza sprawa! - poprawił ją.
- Jesteś żałosny wiesz?! Ty pukasz na lewo i prawo a ja co?! Nie mogę nawet się z kims całowac?!
- Od dwoch miesięcy nikogo nie puknałem! Oprocz ciebie oczywiście! - krzyczał
- Ooo jaki chwalipięta!! Cooo nie pukałeś bo żadna nie chciała z chłopakiem, który zrobił bachora innej co?!!
- Po prostu cię kocham idiotko!! - krzyknał po czym nastała cisza.

* Caitlin*

Po tych słowach nie wiedziałam co mam powiedzieć. W zasadzie to odkrzyknąć. Justin patrzył się na mnie , dosłownie przeszywał mnie swoimi zielonymi oczami. Aż zapragnęła utopic się w jego ustach. Jednak w porę się otrząsnęłam.
- Teraz się dla ciebie liczę tak?! A jak dowiedzałeś sie o ciąży to spierdoliłes! - krzyczałam dalej.
- Nie spierdoliłem!! Po prostu przerosło mnie to wszystko. Musiałem to przemyslec. - mowil juz troche spokojniej.
Prychnęłam.
- Przemyślec? A co tu przemyśleć?! Będziemy mieli dziecko i pogódź się z tym w końcu!! - krzyknęłam. - Mam dosyć tym twoich humorków. Coś ci nie pasuje to uciekasz a jak coś gra to jestes!! Rozumiesz?!! Mam..... - nie dokończyłam. Zrobiło mi się słabo a potem już tylko..... ciemność.

 * Justin *

 Cait zemdlała. Szybko do niej podbiegłem i zacząłem cucić. Jednak na marne. Po chwili zjawili się w kuchni Maks z Viki, którzy odruchowo zadzwonili na pogotowie. Karetka zabrała Caitlin 5 minut po telefonie. Przyjechali błyskawicznie i za to byłem im wdzięczny. Kiedy tak stałem przed salą martwiłem się  o nią. I to tak poważnie. Nie myslałem, w tamtej chwili o dziecku. Liczyła się tylko ona.
Po kilku chwilach poczułem czyjąć dłoń na ramieniu. Odwróciłęm glowe w tamtą stronę i ujrzałem Viktorie.
- Wszystko będzie dobrze - pocieszała mnie. Próbowała. Ale ja i tak wiedziałem swoje.
- Ta - powiedziałem tylko.
Maks też próbował podtrzymac mnie na duchu. Jednak widząc na krześle go razem z Viktorią zrobiłem się zazdrosny. Też chciałem spędzać tak dnie z Cait. Miałem nadzieję, ze jeszcze bedzie miedzy nami ok. Usiadłam plecami do sciany i przymknalem oczy. Niewiem jak dlugo tak siedzialem ale obudzil mnie glos doktora, ktory zajmowal sie moja Cait.
- I co z nią? - szybko wstalem na nogi.
- Wszystko jest w porzadku. Kto jest ojcem dziecka? - spytał.
- Ja - odrzekłem szybko.
- To w takim razie prosze za mna... i ostrzegam. Nie mam dobrych wiadomości - powiedzial lekarz i poszedl w strone gabineu.
Spojrzalem przerazony na Viktorię i Maksa a oni na mnie i ruszylem za doktorem.

*_*_*_*__**_*_*_*_*
Dziekuję za komenatzre pod ostatnim postem. Tak wiem, troche przy krótki. Pisan na szybko. Wybaczcie :D
Ps: posty bede dodawac co 2/3 dni :P

9 komentarzy:

  1. nic że krótki, i tak świeeeetny! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny <3 Uuu,coś podejrzewam najgorsze... Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Troszke krotki ale to nic. A dlaczego nie prowadzisz juz drugiego bloga ?

    OdpowiedzUsuń
  4. jak zwykle mnie rozwaliłas <3333333333333333
    jak mozna tak pisac :( GÓPIA jestes <33333333
    i kocham to opowiadanie <3
    a u mnie nowy, zapraszam : http://weirdfascination.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział 67 "Spojrzenie czekoladowych oczu" na www.scenariusz-uczucia.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. zapraszam do mnie na smiechlosu.blogspot.com na nowy wiersz i plis looknij na notkę od autora pod spodem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział 68 "Prawda czy wyzwanie?" na www.scenariusz-uczucia.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń