poniedziałek, 7 maja 2012

Rozdział 28

- Co?!! - niedowierzała Viktoria.
- Tak wiem. To jest głupie ale ja nic na to nie poradzę. Kocham go. Po prostu go kocham.
- Żartujesz prawda?!! - nie mogła uwierzyć brunetka. - Zgrywasz się?!
- Nie. Naprawdę on mi się bardzo podoba. Musisz to przyznać jest bardzo przystojny.
- Nie tobie jednej. - prychnęła Viki. - Ale to nie powód żeby od razu się w nim zakochiwać.
- Przepraszam. ja...
- Przepraszasz!!!!?? Jesteś po prostu żałosna!! – krzyczała Viktoria.
- Wiem.
- Wiem?! tylko tyle masz mi do powiedzenia? Wiem?
- Tak wiem. To może nie jest najlepszy moment ale myślałam, że ty i Jus...
- Że my co?! Nawet jeśli to  to byłby powód żeby odbierać mi chłopaka tak?! A ja cię uważałam za przyjaciółkę....
- Dalej nią jestem.
-Nie! Nie jesteś!
Caitlin posmutniała. Nie chciała stracić swojej najlepszej przyjaciółki ale wiedziała, że gdy wyjawi prawdę o uczuciu do Maksa to wszystko się zmieni. Musiała zaryzykować.
- Mam jedno pytanie. - dodała po chwili Viktoria i podeszła do przyjaciółki.
- Słucham? - zaciekawiła się Caitlin.
- Po huj ty jesteś z Justinem co? Skoro kochasz jego kumpla.
- Ja.... jestem to znaczy byłam z nim ponieważ tylko tak mogłam się zbliżyć do Maksa. On i Justin spędzali razem dużo czasu, a że byłam dziewczyną Justina to zabierał mnie razem ze sobą.
Viktoria słuchała  tych jej ,,żałosnych'' tłumaczeń z wielkim wysiłkiem. Miała wielką ochotę żeby dać koleżance liścia. Opanowała się jednak choć z wielkim trudem.
Caitlin chciała coś jeszcze dodać jednak Viktoria nie chciała tego słuchać. Pożegnała się z szatynką i wróciła do domu.
W domu czekał na nią Justin.
- Maksa jeszcze nie ma? - spytała Viki ściągając buty przy drzwiach wejściowych.
- Nie. Nie wrócił jeszcze. - rzekł Justin nie odrywając wzroku od telewizora.
- Ahaa. A co ty tam tak oglądasz? - spytała dziewczyna.
- Nic ciekawego. Gadają o Obamie.
- Ahha.
- Jak było na spotkaniu z Caitlin?
- Tragicznie... - odrzekł i położyła się na kolanach zaskoczonego chłopaka.
- A co się znowu stało? - spytał bawiąc się jej włosami.
- Caitlin wyznała mi, że zakochała się w Maksie.
Szatyn na tę wiadomość na chwilę zatrzymał się, razem z ręka w której trzymał kosmyk jej włosów. Po krótkiej chwili bawił się nim znowu.
- Hm..... serio? A to ciekawe...- powiedział.
- Serio? Ciekawe? To jest tragedia. Jak ona mogła? Przecież to moja kumpela... - mówiła Viktoria.
- No wiesz... miłość nie wybiera - rzekł i pocałował dziewczynę w policzek.
- Wiesz coś o tym prawda?
- Zgadza się - zaśmiał się.
- Ale mimo to nie powinna.
- No w sumie.. no ale dobra. Przestań się tym zamartwiać. Nie mamy na to czasu.
- Jak to? - wstała trzymając swoją twarz przerażająco blisko Justina. Chłopakowi od razu spodobała się ta sytuacja. Uwielbiał być tak blisko brunetki. Czuł wtedy bardzo wyraźnie zapach jej perfum. Chciał złączyć swoje usta z jej w namiętnym pocałunku.
- Justin? Słyszysz mnie? Halo?? - dziewczyna pomachała mu ręką przed oczami.
- Co.. a .. tak, tak słyszę. No więc... zabieram cię na szejki i do naszej ulubionej kawiarni. To zawsze poprawiało ci humor.
- Dzięki Jus. Nie wiem co ja bym bez ciebie zrobiła . - to mówiąc mocno go przytuliła.
- Hmmm.... chyba nic. - zaśmiał się chłopak.

Po pół godzinie byli już na miejscu. Razem się świetnie bawili.  Viktoria w końcu po praz pierwszy od tych zdjęć na fejsie zrobiła się bardziej pogodna. Justin to zauważył i wtedy postanowił, że zrobi wszystko aby Maks więcej nie krzywdził Viktorii. Posiedzieli razem  przy stoliku zjedli swoje ulubione ciastka – oboje uwielbiali czekoladowe. ,,Następna rzecz, która nas łączy’’ – pomyślał Justin patrząc jak Viktoria zajada się ciastkiem.  Kiedy skończyli jeść zamówili jeszcze po porcji i tak grubo po 20 wyszli z kawiarni z szejkami ( też czekoladowymi ) w ręku. Przeszli spacerkiem Time Square  i poszli na Manhattan. Viktoria nie chciała wracać jeszcze do domu. Zaproponowała spacer na Manhattan na co Justin oczywiście się zgodził.  Na myśl o następnych minutach czasu sam na sam z Viki serce biło mu szybciej.  Poszli usiąść na parapecie jednym ze sklepów odzieżowych. Siedzieli i patrzeli na ludzi spacerujących -  głównie turystów -  i podziwiających Nowy Jork. Z niektórych się śmiali, innym współczuli.. W pewnej chwili Justin ,,niechcący’’ objął ramieniem Viktorię. Co dziewczynie się spodobało. Przysunęła się bliżej.  W końcu widząc, że Justin chce czegoś więcej usiadła mu na kolana i wtuliła się do niego. Miał na sobie luźną białą koszulkę, czarne rurki i ciemną marynarkę. Wyglądał bardzo dojrzale. Jednym słowem Bajecznie. ,, Maks nigdy nie wyglądałby tak dojrzale, choćby nie wiem jakie ciuchy założył. To dzieciak w porównaniu do Justina’’- myślała Viki wtulona w Jusa. Uwielbiała zapach jego perfum. Uspokajał ją. Czuła się przy nim bezpieczna. Niestety ta chwila minęła równie szybko jak się zaczęła. Bowiem na jednej z ławek na palcu Viktoria zauważyła siedzącego Maksa….i rozmawiającego z Caitlin.
- Jus spójrz tam – rzekła dziewczyna podnosząc głowę i pokazując palcem na Maksa i Caitlin.
- O kurwa…..
- Jak ona tak może?
- Pewnie mówi mu o swoich uczuciach.
- Nie wybaczę mu jeśli zbliży się do niej bardziej.
- Znając go poleci na to.
- Co? – przestraszyła się Viki.
- Niee. Nic.
Viktoria dokładnie obserwowała każdy ruch Maksa. Chłopak najwyraźniej słuchał gadającej towarzyszki. Po chwili wstał – dziewczyna również – i mocno się przytulili. Viktoria nie wytrzymała. Wstała i chciała już tam do nich podejść i dać w twarz Maksowi jednak ktoś złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. To  był Justin.
- Jus, zostaw! – powiedziała podniesionym głosem.
- Nie Viki. Nie zostawię. To ty go zostaw. Nie widzisz co on wyprawia?
- Daj mi święty spokój. – w tym momencie Justin przekręcił Viktorię w swoją stronę. Zobaczył w jej oczach łzy. Przytulił ją do siebie i zaczął pocieszać.
- Viktoria spokojnie. Nie przejmuj się.
- Jak mam się nie przejmować skoro….. – krzyczała przez łzy.
- Ciiii…. Spokojnie. – odgarnął jej włosy i pocałował w czoło.
 W pewnym momencie Viktoria wyrwała się z ramion Justina w myślach żałując, że to zrobiła, ponieważ ich teraz bardzo potrzebowała. Wyjęła telefon z kieszeni i zadzwoniła do Maksa.
- Co ty robisz? – spytał Jus.
- Ciii…. Zaraz się dowiedz. – odparła.
- Halo? – zapytała po chwili.
- Viki? Hej.
- Maks…ymm.. gdzie ty jesteś?
- Właśnie wychodzę od lekarza zaraz będę. Muszę kończyć bo wsiadam do samochodu Pa. Kocham cię. – to mówiąc rozłączył się.
Viktorii polały się łzy. Nie mogła ich już kontrolować.
- Ej mała co się stało?
 - Zadzwoniłam do niego i zapytałam gdzie jest powiedział, że wsiada do samochodu od lekarza i już jedzie.. – dławiła się łzami Viktoria.
 ,, skurwiel’’ – pomyślał Justin patrząc w miejsce gdzie był przed chwilą Maks z Caitlin. Objął Viktorię ramieniem i poszli do samochodu zostawiając szejki na parapecie. Przez cała drogę Viktoria opowiadała Justinowi o swoich uczuciach gdy zobaczyła Maksa z Caitlin. Justin pocieszał ją jak tylko mógł. W myślach jednak postanowił, że jeszcze dzisiaj wyrzuci kumpla – byłego kumpla – z domu.

 *****************************
Tak wiem. Rozdział  krótki. Przepraszam ale niestety nie miałam zbytnio czasu, mam teraz sporo nauki... testy.. Postaram się aby nastepny był dłuższy. ;-)

5 komentarzy:

  1. Boski <3 Tylko jak on mógł jej to zrobić?! Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega ! Czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  3. a tak lubiłam Maksa na początku. ale po tej akcji nie mam do niego zaufania :D
    No i oczywiście świetne <3 normalnie kocham to czytać!!

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham twoje opowiadanie <3 ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale się cieszę!!!! Oby Wiki jednak była z Justinem!!! :D hah!! -Oby!!!

    OdpowiedzUsuń