środa, 9 stycznia 2013

60

Maks

 Gdy podszedłem bliżej wyglądała na jeszcze bardziej pijaną.
- Maaaaksss? - przeciągnęła litery z głupkowatym uśmiechem.
- Tak, Viki co ci jest? Piłaś? - zapytałem. Gdy zobaczyłem jak ten koleś ja dotyka szybko ja odciągnąłem.
- ej, ej, ej! Stary to moja laska! Znajdź sobie inna co?! - krzyknął i chciał ją wziąć na swoją stronę ale go powstrzymałem.
- Zabieraj te łapy! - krzyknąłem.
- Spokojnie, spokojnie. - powiedziała wychodząc z moich objęć i stając pośrodku nas. - Nie bijcie się o mniee, Chłooopcyy. - zaśmiała się.
- Viki to nie jest śmieszne. - powiedziałem. Zaśmiałem się przy tym bo ona wyglądała tak słodko.
- No dobra dobra . Już idę. - odrzekła. Po czym  objęła w pasie tamtego chłopaka i się z nim pożegnała.
- Kto to był? - zapytałem kiedy już wracaliśmy do hotelu uwieszeni na sobie.
- Niiiiikt. - powiedziała.
- Viki?- zagadnąłem.
- Jesteś zazdrooosny? - zapytała unosząc brew.
- Może. - powiedziałem z uśmiechem.
- oooooo - objęła mnie w pasie. - Jak ja Cię kochaaaaam - dodała i podniosła głowę w górę żeby mnie pocałować.
Gdy juz się od siebie oderwaliśmy ,,szliśmy'' dalej. Po 20 minutach doszliśmy do windy w hotelu.
Gdy weszliśmy do pokoju nikogo na szczęście nie było. Wpuściłem Viktorię do środka i poszedłem do łazienki . Kiedy wróciłem zdziwiłem się , ze ciuchy Viktorii są porozrzucane po podłodze.
- Viki, co ty wyprawiasz? - zapytałem.
- Głooowa mnie boli. chodź do mnie. - wyciągnęła ręce. Siedziała na łóżku w samej bieliźnie.
- Ale..
- Oj no chodźźź. - niecierpliwiła się. - Proszę? - zapytała z miną pieska.
- No dobra, już dobra. - powiedziałem  - Tylko zamknę drzwi.
- Dobrze skarbie! - krzyknęła i usiadła na łóżku.
Zaśmiałem się i poszedłem zamknąć drzwi. Niestety, kiedy wróciłem Viktoria już spała. Zgasiłem światło i zdjąłem koszule oraz spodnie. Poszedłem się wykapać i wróciłem kładąc się obok niej. Objąłem ją w pasie a ona słodko ziewnęła. Po kilku minutach sam zasnąłem wtulony w jej tył.

Kiedy wstałem rano, nie było jej w łóżku. Przekręciłem się na plecy i przez chwilę patrzyłem w sufit. Po czym usłyszałem jak ktoś kręci się w łazience. Zgadłem, że to Viktoria. Niewiele myśląc wstałem i  z uśmiechem ruszyłem do łazienki. Na szczęście zwykle drzwi są otwarte więc bez problemu wszedłem. Stała przy lusterku i malowała oczy. Podszedłem bliżej objąłem ją w pasie.
- Czeeść - przywitałem się i cmoknąłem ją w policzek.
- Hej . - uśmiechnęła się. - Co tam? Już wstałeś?
- Mhhhhm. A Ty o której wstałaś? - wtuliłem się w jej plecy.
- W środku nocy, i jakąś godzinę temu. Mam takiego kaca , że nie wytrzymam normalnie. - powiedziała malują rzęsy tuszem.
- Nooom, musiałaś dużo wypić. Ledwo doszłaś do hotelu.
- Doszłam? - zdziwiła się i przerwała malowanie patrząc w moje odbicie. - Jak to doszłam?
- No normalnie. - zaśmiałem się. - Kiedy cię znalazłem byłaś z jakimś chłopakiem. Wziąłem cię od niego i przyprowadziłem do pokoju.
- Co to był za koleś? - zapytała.
- Nie mam pojęcia. Myślałem, ze ty mi powiesz. - spojrzałem na nią w lustrze.
- A skąd ja mam to Wiedz ..aaaaa. To był Marcel. Polak. Bawiłam się z nim całą imprezę.
- Marcel?
- Mhm. Nie odstępował mnie ani na krok. fajny koleś. - zaśmiała się. -  Tylko szkoda, ze ma dziecko.  - tu juz spoważniała.
- On ma dziecko?? To ile on ma lat? – zdziwiłem się.
- Hmmm z tego co pamiętam to jest po 20.
- Aha. - odrzekłem.
- Noom, dzisiaj.. a właśnie, dziś się z nim umówiłam.
- Co? Gdzie?
- Na ciastko. Pójdziemy do tej kawiarenki, gdzie byliśmy na początku całą paczką, pamiętasz?
- Ta.
- Maks, co jest?
- Nie nic. Po prostu myślałem, ze ten dzień…. No wiesz.., że spędzimy go razem. Po jutrze wracamy do Ameryki więc..
- Przykro mi ale juz się umówiłam. - wzruszyła ramionami i zaczęła rysować kreski.
- Jaaasne. Dobrej zabawy życzę . - powiedziałem i wyszedłem z łazienki.
- Max no! Ej, chodź tu! Max! - krzyknęła.
- Co? - wyjrzałem przez drzwi.
- Chyba nie jesteś zły co? To tylko znajomy. Poza tym nie zdecydowałam jeszcze czy do siebie wracamy.
Szczęka mi opadła normalnie . Jak ona mogła to powiedzieć? Przecież wczoraj o mało co nie wylądowaliśmy w łóżku...
- Co się tak patrzysz? - uśmiechnęła się.
- Nie nic. Po prostu myślałem ze po wczorajszym my..
- Co po wczorajszym? Nic wczoraj nie było. Tylko wyszedłeś po mnie i zaprowadziłeś mnie do pokoju.
- Tylko? Omal nie wylądowaliśmy w łóżku! - uniosłem się.
- Że niby co? - zadrwiła. - Jednak po pijanemu robi się różne dziwne rzeczy. - mruknęła bardziej do siebie niż do mnie i wróciła do malowania. Nic nie mówiąc ubrałem się i wyszedłem. Miałem juz dosyć tej całej atmosfery i tego że tak zaczynała mną pomiatać. Nie dość, ze wziąłem ja od tego całego Marcela to jeszcze się z nim umawia. Przecież on mógł jej cos zrobić, nie był trzeźwy. Powinna mi chociaż podziękować a nie jeszcze wyrzuca ze nie jesteśmy razem.

Justin

- Hej stary co jest? - otworzył mi zaspany.
- Nic . Mogę wejść?
- Jasne. Wchodź. Tylko ostrzegam, bajzel jak w Nowym Jorku.
- Haha,  przyzwyczaiłem się juz.
Kiedy wszedłem trochę się zdziwiłem. Jednak nie pokazałem tego po sobie. Ciuchy leżały dosłownie wszędzie, syf jak w oborze. Jednym słowem gorzej niż w NY.  W środku tego całego bałaganu ( na łóżku) siedziała Caitlin.
- To ja nie będę wam przeszkadzał .. - powiedziałem i zacząłem się wycofywać.
- Nie no co ty stary. Spoko. I tak skończyliśmy - puścił oczko brunetce.
- Okeeej .
- A ty co? Nie pogodzony przypadkiem z Viktorią? Gdzie ją zgubiłeś?
- W pokoju.
- Co się znowu stało? -wtrąciła Caitlin.
- A sam nie wiem..- powiedziałem.
- Następna kłótnia?
- Czy ja wiem, czy to była kłótnia. – wzruszyłem ramionami -  Kojarzysz jakiegoś Marcela z wczorajszej imprezy?
- Czekaj.... Marcel...Marcel.. a tak! - powiedziała. - Taki wysoki blondyn?
- Dokładnie.
- Pamiętam. Kręcił się ciągle przy Viktorii. A co?
- No właśnie to. Umówiła się z nim dzisiaj , a jak powiedziałem ze chciałem dzisiaj spędzić z nią dzień bo wracamy po jutrze to ona  z takim tekstem ze nie zdecydowała jeszcze czy do mnie wraca. - opowiedziałem w szerooookim skrócie.
- Pogadam z nią bo już tez mnie wkurza. - powiedziała Caitlin. Po czym ubrała się pod kołdrą i wyszła z pokoju. Mówiłem żeby tego nie robiła ale mnie nie posłuchała.


Caitlin

Co ona wyprawia!? Nie ogarniam jej juz.
- Proszę. - usłyszałam.
- No cześć Viki.
- O hej, co tam?
- Co to za akcja z Maxem ? – zaczęłam prosto z mostu.
- Jaka akcja? - zdziwiła się.
- Co ty odpierdalasz  z tym Marcelem?
- Nic, a co mam robić?
- Umawiasz się z nim a masz chłopaka? – zadrwiłam.
- CO? Przecież odwołałam spotkanie , to czego ty chcesz? - zapytała 
- Jak to odwołałaś?
- No, normalnie. Zobaczyłam, ze Max chciał spędzić dzień ze mną to odwołałam i czego się czepiasz?  Co był się juz poskarżyć?
- Żebyś wiedziała, ze był.  Viki, chce po prostu żeby wam się udało, cala nasz paczka chce. Poza tym widzę, ze Max się stara. A właśnie, propo Maxa, widziałaś go jak wrócił z basenu kiedy powiedziałaś mu, że przemyślisz wasz związek? Nie. Cieszył się jak dziecko. Poszedł i czekał na ciebie w hotelu a ty balowałaś, gdyby nie Max to kto wie co ten cały Marcel by z tobą zrobił. Byłaś tak nawalona, ze nie ogarnęłabyś jakby cię ruchał. A i jeszcze jedno, zdecyduj się dobra? Jeśli nie chcesz z nim być i od samego początku się nim bawisz to po prostu mu to powiedz a nie go zwodzisz okej? bo ..
- Czekaj, czekaj, czekaj. Zwodzę goo? dobrze, wiesz ze kocham go ! Czego ty ode mnie chcesz!? Co ? Zajmij się swoim Justinem okej a nie wpieprzaniem w mój związek! Odwołałam ? Odwołałam! a ze on wyszedł nie słuchając mnie to trudno nie wiedział! I przestań się mnie o wszystko czepiać dobra! Jak się przylizał to tez oczywiście były pretensje do mnie ,najlepiej tak!
Miałam już tego dosyć i po prostu wyszłam.


Viktoria. 

Miałam jej serdecznie dość. Taka kurwa przyjaciółka od siedmiu boleści. Co ona tak się czepia tego jak traktuje Maxa? Zakochała się czy co? traktuje go normalnie.  Już ja jej pokaże. Nie wiele myśląc skończyłam się malować i poszłam do pokoju Scotta i Ashley. Chciałam się komuś wygadać, a najlepszą osobą od pewnego czasu była właśnie blondynka. Siedziałyśmy z dobrą godzinę. Scott wyszedł, zostawiając nas same . W pewnym momencie dostałam sms'a od Maxa z prośbą żebym poszła do pokoju Cait i Jusa. Nie wiedziałam o co chodzi, przeprosiłam Ashley i ruszyłam do pokoju numer 215.
Caitlin nic nie mówiąc zaprowadziła mnie w jakieś miejsce. Nie miałam pojęcia o co chodzi, ale wolałam się jej nie pytać. Tym bardziej po tym co niedawno powiedziała.  Weszłyśmy na plażę, i szliśmy w stronę jednej z tych ogromnych skał na bokach wysp. Jedna z nich do której szłyśmy, oddzielała zwykłą plażę od plaży nudystów. Kiedy w końcu ja okrążyłyśmy nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam...

_______________
przepraszam, ze tak późno ale miałam małe wakacje i nie miałam jak dodać nowego rozdziału :D
Mam nadzieje, ze się nie gniewacie xD Następny za tydzień w wtorek :P:P
UWAGA! Ogłaszam, ze to juz końcówka tego bloga :D
Nie ma sensu ciągnąć tego na siłę :)  Jak będę miała wenę napiszę drugie opowiadanie, bardziej pokręcone . Musze tylko wiedzieć czy ktoś będzie to czytał :d Także piszcie w komentarzach xD

6 komentarzy: