poniedziałek, 24 grudnia 2012

59

Viktoria

Nie mogę w to uwierzyć. Czemu on mi to zrobił?? ZNOWU? Nienawidzę go. ''
Po długim ,,spacerze'' po jakichś nieznanych mi ulicach, postanowiłam wrócić do hotelu. Złapałam taksówkę i kiedy stałam już przed hotelem postanowiłam w myślach, że spróbuje zakończyć związek z Maxem. Wiedziałam, jednak że moje postanowienie nic nie da.
Nie wiele myśląc weszłam do windy i wcisnęłam przycisk z numerkiem 2.
Modliłam się w duchu , żebym nie spotkała żadnego z przyjaciół na korytarzu. Szczęście mi dopisywało. Niestety kiedy chciałam już odetchnąć i rzucić się na łóżko spostrzegłam, że wszyscy - z wyjątkiem Maxa i Scotta - są w pokoju.
- No nareszcie! - ucieszyła się Ash z Cait.
- Boże, Viki! Tak się o ciebie bałysmy! Gdzieś ty się szlajała coo ? - zapytała Cait.
- a tuuu i tammm. - zagaiłam.
- Viki to nie jest śmieszne. - powiedział Jus nazbyt poważnie.
- a czy ja się śmieję? - zakpiłam. - Mam już dosyc tego, ze ciągle jesteś po jego stronie. - powiedzałam już trochę mniej spokojnie.
-  Nikt nie jest po niczyjej stronie Vik, spokojnie. - próbował mnie uspokoić szatyn.
- Jasne, a zaraz się zacznie proszenie, zebym do niego wróciła. Po tym co teraz odpieprzył już TAK NA SERIO nie chcę go znać. Kawał skurwiela z niego i tyle. - powiedziałam i usiadłam na fotelu.

Maks

,,Jeny... gdzie ona jest?? Szukam jej już dobrą godzinę. Jak coś jej się stanie to nie wybacze tego sobie .. ''
- Ej stary? - przerwał moje rozmyślania Scott.
- No? - zapytałem.
- Chyba ją znalazłem. - odrzekł.
- Co? Gdzie?  - uniosłem głowę.
- Tam. - wskazał ręką.
- eee, nie. To nie ona. Viktoria nie ma żółtych szortów. - powiedziałem.
- Szlag. - przeklął mój towarzysz. - Dobra, może skończmy to szukanie coo? Pewnie wróciła do hotelu.
- Watpie w to. No ale wracajmy.
Po 30 minutach byliśmy już w korytarzu. Kiedy tylko się zbliżyliśmy do drzwi słyszałem uniesione głosy Viktorii i Justina między innymi. Ucieszyłem się ze nic jej nie jest. Lecz kiedy otworzyłem drzwi i stanąłem w malutkim korytarzyku usłyszałem jak mówi : ,,zebym do niego wróciła. Po tym co teraz odpieprzył już TAK NA SERIO nie chcę go znać. Kawał skurwiela z niego i tyle ''  Scott tylko pocieszająco na mnie spojrzał a ja wyszedełm z pokoju ze łzami w oczach.

Scott

- Jezuu ludzie! czy wy możecie się w końcu ogarnąć coo? - wkurzyłem się.
- Co sie znowu stało? - zapytał Jus.
- Maks wszystko słyszał i wyszedł. - powiedziałem całując Ash w czubek głowy i siadając obok.
- I co? Mam go iść i przeprosić?! Kurwa, jak on coś spierdoli to jest OK ale ja już nie mogę! Rozumiem, ze jesteście jego kumplami ale kurwa bez przesady! Skoro tak wam na nim zależy to się z nim ożeńcie! - krzyknęła i wyszła.

Maks

Znalazłem ją. Siedziała całkiem sama, skulona na jednym z leżaków przy basenie hotelowym . Zauważyłem, ze płacze bo drżała. Bez namysłu podszedłem do niej. Usiadłem na dole leżaka. Po kilku chwialch Viktoria podniosła głowę i spojrzała na mnie zapłakanymi oczami.
- A ty tu czego? - niemalże warknęła.
Nie wiedziałem jak zacząć, więc zacząłem ją przepraszać ona jednak natychmiast mi przerwała mówiąc:
- Nie, właśnie ze nie wiesz. - weszła mi w słowo.
- Daj mi dokończyć okej? Powiem swoje i już mnie nie ma. - dodałem szybko , żeby znów mi nie przerwała.
- Masz minute. - odparła nie patrząc na mnie.
- Słuchaj... wiem, że spieprzyłem. Nie wiesz jak bardzo tego żałuję. Byłem kompletnie pijany. Tak wiem - dodałem szybko widząc jej wzrok - to mnie nie usprawiedliwia. Ale kurcze.. Vik, kocham cię i wiem, że ty mnie tez. Nie pamiętam nic z tamtej nocy, nawet nie wiem jak to się stało. Gdyby nie ta gazeta to sam bym o tym nie wiedział...
- Dokładnie. Gdyby nie media to nie dowiedziałabym się, ze ZNOWU mnie zdradziłeś. - odrzekła ocierając łzę.
- Viki wiem, ale.. - westchnąłem. Nie miałem już więcej argumentów a musiałem jakoś walczyć. Chociaż spróbować.
- Znasz takie powiedzenie ,,do trzech razy sztuka'' ? - zapytała ni stąd ni zowąd.
- Znam.
- No właśnie. nie chce czekać aż trzeci raz z kimś się przeliżesz. - odparła.
Cisza.
Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Oczywiście Viktoria miała rację no ale... przecież to nie moja wina, ze tak się stało. No dobra, może trochę.
- Dobra to zróbmy tak. - powiedziałem po chwili.
Brunetka podniosła  z zaciekawieniem głowę.
- Przemyśl sobie to wszystko jeszcze raz. A pod koniec tego wyjazdu powiesz mi czy chcesz dać nam ostatnią szansę czy nie okej? Przemyśl, czy chcesz jeszcze ze mną być czy nie. Wiem, ze jesteś na mnie bardzo zła ale może jak minie trochę czasu to..
- Zgoda. - odrzekła.
- Czyli się zgadzasz?
- Aha - dodała. - Ale jeśli znowu , kiedykolwiek zobaczę cie z Brianną to możesz o nas zapomnieć. - odrzekła grożąc mi palcem.
- Jasne. Rozumiem. - powiedziałem. Jarałem się jak małe dziecko. Z tej radości rzuciłem się na nią i uściskałem ja mocno. Na początku się opierała ale potem objęła mnie nieśmiało w pasie.
- Obiecuję, ze wynagrodzę ci to jakoś. Tylko daj mi na to szansę. - szepnąłem jej do ucha. Podniosłem się lekko z zamiarem wstania jednak Viktoria mnie powstrzymała i poprosiła żebym jeszcze trochę z nią posiedział. Automatycznie się zgodziłem. Miałem nadzieję, ze to jakoś pomoże jej w podjęciu decyzji.


Do hotelu wracałem w podskokach. Cieszyłem sie, ze Viktoria pozwoliła się przytulić,  wiedziałem ze to dobry znak.
- A ty co taki szczęśliwy co? - zagadnął Jus.
- A tak o. - odparłem z szerokim uśmiechem.
- Aha? - uniósł jedną brew.
- Może pogodzę się z Viktorią! - krzyknąłem.
- Jak to może? - zapytał jednocześnie z Cait.
- No bo ... -  i opowiedziałem im w szczegółach co się wydarzyło przy basenie.
- ŁOŁ. - zaniemówila Cait. - A dałabym sobie rękę uciąć, ze Viki cie znienawidziła a tu proszę... takie zaskoczenie. - powiedziała.
- To chyba dobrze co nie?- zapytał Justin. - Niech się w końcu pogodzą. A ty Maks - pokazał na mnie palcem. - Ani mi się waż znowu to spieprzyć.
- Wiem, wiem. - powiedziałem. - Na żadną imprezę nie pójdę już bez Viktorii. - dodałem.
- No dobra ludzie! Czas na impr.. - wbiegł Scott. Momentalnie ucichł. Kątem oka zauważyłem jak Justin pokazuje mu ręka żeby siedział cicho.
- ej, ej, ej. O co chodzi?  zapytałem.
- No bo my... ten... no my...
- Dobra, dobra. Idźcie jak chcecie. - powiedziałem i opadłem na siedzenie fotela.
- Na pewno będzie wszystko okej?
- Pewnie. Justin nie nudź. Dam radę. - odrzekłem. - Viktoria zaraz pewnie tu wpadnie wiec wole być trzeźwy. - uśmiechnąłem się sam do swoich myli.
- dobra to my spadamy. - powiedział blondyn i już ich nie było. A ja siedziałem i siedziałem. Czekałem aż Viki wróci. Postanowiłem ruszyć się z pokoju. Byłem nad basenem, w restauracji, w lobii ale nigdzie jej nie było. Postanowiłem się przejść. Po chwili spostrzegłem ją kompletnie pijaną. Szła ''o ile można to tak nazwać'' uwieszona na jakimś dosyć przystojnym chłopaku. Nie miał 20 lat to pewne. Nie wiele myśląc ruszyłem w ich stronę.


__________________________________________________________
No czeeeeśc :D
Wiem, wiem. Rozdział miał być tydzień temu jednak nie dałam rady xD
To juz mój ostatni post w tym roku :) Viktoria i Max są na dobrej drodze z zgody - taki mały prezent świąteczny dla was :D hehe.
Po za tym, życze was zdrowych, pogodnych, miłych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia, a i pijanego Nowego Roku :DD <333 Paaa :)

6 komentarzy:

  1. Wesołych! <3
    Niech się pogodzą, proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć, przepraszam za spam, ale chciałabym zaprosić cię na nowo powstałego bloga http://love-treachery-disease.blogspot.com/. Mam nadzieje, że zajrzysz, skomentujesz, a nawet zaobserwujesz. Miłego czytania :)Liv

    OdpowiedzUsuń
  3. hej:)
    świetny blog^^ zostałas nominowana do Libster Award:
    http://hello-in-my-world.blogspot.com/ <-- wiecej inf
    p.s mam nadzieje tez ze spodoba ci sie moje opowiadanie^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejny :( ? ?

    OdpowiedzUsuń