Viktoria
''Jaka ja byłam głupia... mogłam od razu zauważyć. Ale co z tym wszystkim wspólnego ma Cait?? - myślałam schodząc na dół. Nie zauważyłam Justina i spadłam na nim ze schodów.
- Ej!! - krzyknął. - Co ty wyprawiasz, Viki?!
- Przepraszam, zamyśliłam się i nie zauważyłam cię.
- Boże, mała. Trochę uwagi!
- No dobra przepraszam.
- Uważaj następnym razem, mogłaś sobie coś zrobić, albo mi.
- Przeprosiłam tak?! - zaczęłam się denerwować. - Co jeszcze mam zrobić?!
- Ej, dobra. Spokojnie. - uspokajał mnie Justin. ,,Próbował''.
- Spokojnie?! A Ty jakby się poczuł gdybyś zobaczył Caitlin z innym w łózku co?!
- Co? O co ci chodzi? Że niby Maks? Z kimś?.. W łóżku?? - mówił przystankami.
- Niby?! Widziałam na własne oczy! Jak nie wierzysz to idź na górę.
Justin się zaciął. Ale po chwil ruszył na górę. A ja wybiegłam z domu, nie zważając na to że Cait mnie woła ani na to, że jestem w piżamie. Miałam to wszystko gdzieś... Jak oni mogli?? Przecież można było powiedzieć...
Maks
,, Co ja narobiłem?? Przecież to wyglądało jakbyśmy....,''. Czym prędzej wybiegłem z pokoju na dół. Jednak gdy usłyszałem podniesione głosy przykucnąłem na schodach i nasłuchiwałem. Kiedy usłyszałem trzask drzwi zbiegłem na dół.
- ej, ej ej. Spokojnie! Następny... - krzyknął Jus.
- Sory stary. Widziałeś Viktorię? - zapytałem wpadając na niego.
- Ta, wybiegła. - westchnął.
- Dzięki. - powiedziałem i czym prędzej pobiegłem za nią. Niestety... nie znalazłem jej. Poza tym rano było trochę zimno, a że byłem w samych spodenkach wróciłem do domu.
Cait
- Co tam się dzieje? - spytałam kiedy Jus wszedł do kuchni.
- Ehh.. - machnął ręką. - Szkoda gadać. Naprawdę.
- Znowu oni?
- Taa, ta go kocha ten ją kocha ale nie potrafią sie porozumieć. Do tego wszystkiego Maks i Ash..
- Co ja? - niespodziewanie w drzwiach stanęła Ashley.
- Nic. - uciął Jus.
- Justin słuchaj... wiem jak to mogło wyglądać. Ale to nie było tak. - próbowała się tłumaczyć Ash.
- a niby jak, co?!
- No poszłam do Maksa bo chciałam się go poradzić w sprawie Scotta.
- Że co?
- No tak, bo.... bo Scott. on... on mi się podoba. Już od dłuższego czasu i .. no... no i nie wiedziałam jak do niego zagadać i w ogóle. Maks obiecał, ze na mojej imprezie urodzinowej mi z tym pomoże.
- To prawda? - spytał Justin Maksa wchodzącego do kuchni.
- Co ? A tak. Prawda. - westchnał brunet.
- I co z Viki? Znalazłeś ją? - dopytywał szatyn
- Nie. Nawet nie odbiera moich telefonów. Nie wiem co się dzieje...
- Jak wróci to jej to na spokojnie wyjaśnij - powiedział mój ukochany. - A Ty - zwrócił się do Ash - lepiej już idź.
- Spoko. JUż mnie nie ma. - powiedziała i wyszła.
Reszta dnia minęła dosyć szybko. Maks cały czas wydzwaniał do Viktorii, ta nie odbierała. W sumie to dlatego, ze nie wzięła telefonu.. ale to już inna sprawa. Justin z Caitlin poszli do szkoły rodzenia. Wracając zrobili zakupy, zjedli kolację i poszli spać. Maks zasnął dopiero nad ranem z telefonem w ręku.
Następny dzień.
Ashley
Dziś wielki dzień. Moje urodziny! 18-stka! Nie mogę się doczekać. Przygotowania ruszyły od samego rana. Caitlin , moja siostra ( Natalia) i moje dwie koleżanki ze szkoły mi pomagają. Impreza zaczyna się o 17 . Zostało nam jeszcze 2 i pół godziny. Mam nadzieję, że nic nie nawali. Przygotowywałam się do tego dnia dobrych pare miesięcy.
- Ash te będą dobre? - zapytała Cait.
- Tak, tak. Rozłóż je przy talerzach
- Okej.
Dobra więc stół już był . Zostały jeszcze :muzyka, deser i dekoracje. Uwinęłyśmy się z tym raz dwa. Zanim spostrzegłam dochodziła 17. Pierwsi goście zaczęli się już schodzić. Kilka minut później przyszedł Scott. Szczena mi opadła kiedy zobaczyłam go z Viktorią.
- Cześć. - przywitał się Scott..
- Hej - odrzekłam nie pewnie.
- Cześć Ash. - uśmiechnęła się Viki.
- Siemka. Wchodźcie - powiedziałam. Nie chciało mi się dalej z nimi gadać.
Viktoria
Wiedziałam, ze tak zareaguje. Zabrała mi Maksa to ja jej zabiorę Scotta. Niech się dzieje co chce... - myślałam. Impreza rozkręcała się bardzo wolno. Ale na szczęście miałam dobrego partnera do tańca - Scotta. Wybawiłam się z nim za wszystkie czasy. Kiedy dał mi chwilę na odpoczynek przed następną ,,rundą tańca'' poszłam po coś do picia.
Stałam właśnie przy stole z przekąskami i piłam sok gdy podszedł do mnie ktoś od tyłu obejmując mnie. Z przodu widziałam tylko bukiet róż.
Wiedziałam, ze Scott był romantyczny ale nie wiedziałam, ze aż tak. Czym prędzej się odwróciłam a uśmiech zszedł z mojej twarzy momentalnie...
**********************************************
Hej, hej :P
Sorki, że mnie nie było. Testy...;/ Rozumiecie. Rozdział trochę krótki , ale co tam.. wszystko wyjaśni się niedługo.
Muszę was poinformować że to przed ostatni rozdział :D:D
Zauważyłam, że liczba w ankiecie się zmniejszyła no trudno.... Widocznie nie mi jest pisane prowadzenie tego typu bloga :D
Na szczęście (dla was) to już końcówka :DD Trzymajcie się ciepło, i do zobaczenia we wtorek :P Paaaa ;]
Kończyć w takim momencie?! Zastrzelę Cię no ! :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz! <3 nie kończ ;/ pokochałam to opowiadanie ;*
Nie kończ go ! <3
Jakie kończyć! Świetnie piszesz:*:) Zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://o-niej-i-o-nim.blogspot.com/
To nie tak żę pisanie tego bloga nie jest Ci pisane. Rozumiem że nie zawsze możesz dodać post ale w prowadzeniu bloga najważniejsza jest systematyczność.
OdpowiedzUsuńJeśli nie chcesz pisać tego bloga to daj go komuś... ale szkoda go już kończyć bo blog jest świetny.
Rozdział jest super :D
nn na http://smiechlosu.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZparszam i liczę na opinię
kończysz pisać? Ej no, nie rób mi tego....wiesz, że lubię to czytać. Pomyśl jeszcze nad tym;*
OdpowiedzUsuńDlaczego kończysz pisać? Może zacznij coś nowego? hm :)
OdpowiedzUsuńchętnie poczytam!
zapraszam; http://my-inmos-secret.blogspot.com/