środa, 28 marca 2012

Rozdział 1

Ten dzień zaczął się normalnie. Victoria przygotowywała się do wyjazdu. Tak długo czekała na ten dzień.
Dzisiaj miała polecieć do Nowego Jorku, do swojego chrzestnego Arthura. Mężczyzna bowiem zapraszał ja do siebie od bardzo dawna, ale dziewczyna była za młoda. Poza tym mama Victorii nie zgadzała się na taki samotny wyjazd na inny kontynent. No ale udało się ją ubłagać i Victoria jeszcze dzisiaj będzie już w USA.
Po wyjściu z samochodu i wejściu na lotnisko trochę się przestraszyła. To wszystko było takie ogromne i było tak dużo ludzi. Mama przytuliła ją gdy już doszły do bramki, ponieważ właśnie tam miały się rozstać.
- Będę za tobą strasznie tęsknić - powiedziała do Victorii
-  Ja tez będę mamo - odparła.
Przytuliły się i pocałowały na pożegnanie.
Victoria wsiadała do samolotu . Trochę się bała, nie wiedziała  koło kogo wypadnie jej usiąść, ani jak przetrwa te 7 godzin w samolocie bez nikogo znajomego.
Nie trafiła aż tak źle. Miała miejsce przy oknie a obok niej siedział starszy Pan z żoną. Na szczęście nie musiała z nimi rozmawiać.
Podróż minęła dość dobrze, bez żadnych przykrości. Po wylądowaniu, dostała swój bagaż i odnalazła w tłumie wujka. Przywitała się z nim i pojechali jego samochodem do domu. W trakcie podróży rozmawiali o szkole dziewczyny,  jej zainteresowaniach i  rodzinie.

W domu juz czekali na nich Ewa i jej synek Dominic.
Ciepło się przywitali i Arthur zaprowadził Victorię do pokoju, żeby się rozpakowała.
Nie było aż tak źle. Dom był przepiękny. Z tyłu duży basen, przed domem piękna dróżka, trawnik, huśtawka dla dwóch osób i stolik z krzesłami.
Po rozpakowaniu się Victoria zeszła na dół. Usiadła w kuchni obok Ewy, która karmiła Domicka i zaczęli rozmawiać:
- Jak tam lot? - spytała Ewa.
- Nie najgorzej, jakoś minęło - odparła.
- Cieszę się, że w końcu do nas przyleciałaś
- Tak ja też.
Jeszcze trochę pogadali, po czym do kuchni wszedł wujek.
- To jak Victoria? Idziemy trochę pozwiedziac
- Jasnee.
- Ok. to chodź.
Wyszli z domu. I skręcili w lewo. W trakcie drogi rozmawiali  o dziewczynie, jej życiu, co chce robić w przyszłości. Trochę go zdziwiło kiedy Victoria oznajmiła, że chce zostac adwokatem. ( bardzo interesowała się tą dziedzina) .
Doszli na Times Square.
Kiedy szli tak sobie chodnikiem przed nimi po ich prawej  na schodach siedziała grupka chłopaków.
Kiedy przechodziła obok nich, spojrzała w ich stronę ponieważ zachowywali się bardzo głośno. Śmiali się i krzyczeli. No więc, kiedy spojrzała na  nich jej wzrok spotkał się ze wzrokiem najładniejszego chłopaka z grupy. Uśmiechnęła się i zaczerwieniła on zrobił to samo. Kiedy Victoria odchodziła Maks ( bo tak miał na imie ten chłopak) patrzył w jej stronę z zaciekawieniem, które zauważył Justin:
- Maks, co na kogo tak patrzysz?
- Na tamtą dziewczynę - wskazał palcem Victorie.
- Oo niezła jest. Przechodziła obok nas przed chwilą.
- Wiem, wiem .
- O  widzę, że nasz Maksiu się zakochał - do rozmowy włączył się Brandon. Dobrze znał Maksa i wiedział kiedy dziewczyna mu się podoba.
- Szczerze to tak. Wydaje mi się inna od tych wszystkich dziewczyn z naszej szkoły - odparł Maks.
- No stary trzeba załatwić jej numer i  sprawdzić czy jest wolna - rzekł Justin
- Dobra to potem ale teraz chodźcie do skateparku. - przerwał im Brandon.
Chłopaki wstali i ruszyli do skateparku. Maks w między czasie odwrócił się i spróbował jeszcze wzrokiem wyszukać tajemniczej nieznajomej. Niestety już jej nie było .

3 komentarze: